Rozdział z dedykacją dla Julii, za kochanie mojego bloga i ciągłe życzenie mi weny.
***
- Proszę, jedź ze mną. - błagał George już po raz setny w ciągu ostatnich piętnastu minut.
- Nie. - odpowiedziałem stanowczo.
- Obiecałem Lunie, że spotkamy się w Hogsmeade. Dlaczego jesteś taki uparty?! Wyrwij się wreszcie stąd! Cały czas leżysz w łóżku, albo wychodzisz na spacery, w dodatku sam. Przyda ci się trochę... różnorodności. - miał rację.
Moja depresja trwała już za długo. Chciałem zobaczyć się z Hermioną, ale najzwyczajniej w świecie się bałem. Wolałem uniknąć jej spojrzenia pełnego litości. Chociaż była też możliwość, że spojrzy w stylu "dobrze ci tak, gnojku". Zasłużyłem sobie.
- Przestań użalać się nad sobą i rusz ten cholerny tyłek z domu. Dla mnie... - spojrzał na mnie spode łba.
- No dobra. Jestem ci to winien. Przekonałeś mnie tymi oczyskami.
- Tak!
- To kiedy mamy tam być?
- Za chwilę. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Co?! Jak to?
- Mówię ci o tym od tygodnia... Ech, nieważne. Ubieraj się.
Czekaliśmy pod Herbaciarnią Madame Puddifoot. Z daleka zobaczyłem tłumek naszych następców - uczniów Hogwartu. Luna, w turkusowym płaszczyku owinięta bardzo długim różowym szalem, który ciągnęła po ziemi, dotarła do nas w podskokach. Jakby była elfem.
- Witaj, Fred. Bardzo miło mi cię widzieć. - spojrzałem znacząco na Georga. Mogłem się wcześniej domyślić, że jej wypapla. - Witaj, George. - stanęła na palcach i cmoknęła go nieśmiało w policzek co on odwzajemnił ściskając delikatnie jej ramię.
Początkujący - pomyślałem przewracając oczami. A potem ją ujrzałem.
Mój głupi młodszy brat próbował wrzucić jej garść śniegu za koszulę. O krok za nimi szli Harry i Ginny trzymając się za ręce. Ten widok mnie nieco zmylił. Ginny od zawsze wzdychała do Draco. Najwyraźniej dała sobie spokój.
- Co wy tu robicie? - spytał Ron nieco zawiedziony. W jego głosie można było usłyszeć nutkę obrzydzenia. George oddalał się właśnie z blondynką w stronę wejścia.
- Również miło cię widzieć, Ron. - mruknąłem i zgarbiony, z rękami w kieszeniach starej kurtki zwróciłem się do Hermiony.
Jej puszyste włosy buntowały się przeciwko wełnianej czapce z pomponem i sterczały na boki unosząc ją do góry. Różowe policzki i nos odbijały się na tle reszty bladej cery. Usta nieco posiniałe nadal kusiły swym kształtem, a nawet były bardziej wydęte z zimna. Przestępowała z nogi na nogę starając się wtulić nos i buzię w gruby szał koloru bordo. Krótki czarny płaszczyk, pomimo swojej grubości i warstw, ukazywał jej kobiece wcięcie w talii.
Spojrzałem znacząco na Harry'ego, Ginny i Rona. Posłusznie oddalili się w stronę Miodowego Królestwa.
- Chyba jestem ci coś winien... Wejdziemy czy wolisz marznąć? - bez słowa pchnęła masywne, drewniane drzwi i zniknęła we wnętrzu lokalu.
W środku było ciepło, z kominka bił przyjemny żar. W powietrzu unosił się zapach palonego drewna i setki nieznanych mi woni herbaty. Na samym środku, niczym filar, stała przepiękna jodła ubrana w filiżanki i łyżeczki różnych wielkości. Pod sufitem wisiały świąteczne ozdoby. W tle gwaru słychać było melodie wygrywane na dzwonkach i trąbce płynące zewsząd i znikąd.
Dziewczyna zdjęła kurtkę i czapkę. Starannie upchnęła ją w rękawie i rzuciła na krzesło znajdujące się pod oknem przy stoliku w najbardziej oddalonym kącie sali. Nie robiła tego ostentacyjnie. Uważała na każdy swój ruch. Poczekałem aż usiądzie i wtedy ja zająłem miejsce.
- Przepraszam. - zacząłem po niezręcznej chwili ciszy. - Zachowałem się wtedy, w wakacje, jak skończony dupek. Pewnie myślisz, że mam za swoje i należało mi się, to prawda...
- Nikt nie zasługuje na to, co ona ci zrobiła. - szepnęła. - Myślę, że nikt się tego nie spodziewał. Na pewno nie ja. Rozmawiałam z nią kilka razy i wiedziałam, że cię k... - urwała kiedy spojrzała mi w oczy. Nie lubiłem tego tematu. Chociaż "nie lubiłem" to zdecydowanie zbyt łagodne określenie tego co czułem. Uciekła spojrzeniem na swoje dłonie.
- Ja... - wychrypiałem. - Po prostu pomyślałem sobie, że skoro są święta, to może... Wybaczysz mi? Nie wiem jak cię przepraszać. Zachowałem się jak kretyn. Ale zadałem ci... - szukałem odpowiedniego określenia. - kurewsko dużo bólu. Ale ja... Nie wiedziałem co czuję. Do. Ciebie.
Milczała. Szkliste spojrzenie wlepiała w jakiś punkt za mną. Nerwowo pocierała dłonie. Patrzyłem w jej oczy tak długo aż nie spojrzała na mnie.
- Teraz już wiesz? - szepnęła niemal bezgłośnie.
- Teraz wiem, że nie zasługuję nawet na twoją przyjaźń. Po prostu proszę o wybaczenie. Tylko tyle.
- Czy teraz wiesz, co do mnie czujesz? - powtórzyła pytanie głośniej. Głos jej się załamywał jakby miała w każdej chwili wybuchnąć płaczem. Tym razem patrzyła na moje palce splecione na stole oczekując nadchodzącej fali bólu i rozczarowania.
- Nigdy nie dopuszczę żebyś znowu przeze mnie cierpiała. Nigdy. - chwyciłem niepewnie jej dłoń po czym lekko ją ścisnąłem. Jedna łezka popłynęła jej po policzku. Machinalnie starłem ją kciukiem wolnej dłoni. - To już nie będzie potrzebne.
Wlepiała we mnie nieruchomo spojrzenie. Nie umiałem odgadnąć o czym myśli, co czuje, czy jest wściekła, czy nie. Twarz miała zupełnie bez wyrazu.
- Wybaczam ci, Fredzie Weasley. - cały czas szepcząc powiedziała: - Ale nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Wiem. Wiem, co czuję...
- To dobrze. - ucięła krótko.
Delikatnie ścisnęła moją dłoń. W mgnieniu oka narzuciła na siebie kurtkę i wybiegła na mróz.
O raju! Dziękuje za dedykację ;) Czemu w takim momencie musiałaś przerwać? Pisz szybko następny bo nie mogę się doczekać co będzie dalej. I jeszcze raz dziękuje za dedykację :)
OdpowiedzUsuńŚwietne *.* Może i nie są długie ale świetne do poczytania ^.^ Weny :>
OdpowiedzUsuńaaaaa, szaleje! zakończyłaś w takim momencie!
OdpowiedzUsuńHej ;)
OdpowiedzUsuńZałożyłam nowego bloga, więc jeśli chciałabyś poczytać to zapraszam:
http://milosc-potrafi-byc-slepa.blogspot.com/
Pozdrawiam :3
heej :)
OdpowiedzUsuńchciałam poinformować, że na hermione-fred.blogspot.com pojawił się rozdział drugi, zapraszam do czytania :)
daff.