Ostatnie tygodnie wakacji chcieliśmy wykorzystać w pełni. Poza różnymi poprawkami dotyczącymi zakupu artykułów szkolnych i pracami w ogrodzie Weasley'ów regularnie odwiedzaliśmy ulicę Pokątną. Spędzaliśmy czas najczęściej w lodziarni Floriana Fortescue objadając się do granic możliwości.
Jednego razu spotkaliśmy Seamusa Finnigana, a w nasz ostatni dzień w mieście - Lunę Lovegood oraz Deana Thomasa z Nevillem Longbottomem.
Pobyt w Egipcie "naszej grupki" przedłużył się. Podobno cudownie się bawili, a skoro już nie chodzą do szkoły nie muszą stawiać się pierwszego września na peronie dziewięć i trzy czwarte przed godziną jedenastą.
Jak to w rodzinie Weasley'ów, zawsze było dużo zamieszania przy dotarciu na peron. Tym razem zajęliśmy się tym sami, udało nam się namówić rodziców rudej gromadki żeby zostali w domu i przynajmniej trochę starali się nie martwić. Ron zaoferował się żeby wysłać Świstoświnkę z pociagu, ale dla bezpieczeństwa pani Weasley poprosiła Harry'ego żeby wysłał Hedwigę. Ron naburmuszył się, ale nie na długo. Za bardzo rozpierała go radość.
Patrząc na wszystkich pierwszorocznych widziałam siebie sprzed siedmiu lat. Przejęte, zagubione dzieciaki, które nie mają pojęcia co ich jeszcze czeka.
Na mnie już nie robiło to zbyt wielkiego wrażenia. Dotarło do mnie, że ostatni raz zmierzam tym ekspresem w kierunku Hogwartu. W tym roku czekają nas owutemy, dlatego zamierzałam zacząć się uczyć już od samego początku.
Wraz z Harrym i Ronem wsiedliśmy do pustego przedziału na końcu pociągu. Rzuciłam torbę z książkami w kąt kanapy pod oknem i rozłożyłam się naprzeciwko chłopców. Ta podróż zapowiadała się być najdłuższą ze wszystkich.
Zbliżaliśmy się do Hogwartu. Chociaż nie wszyscy byli już o tym poinformowani, coraz więcej osób przewijało się przez korytarz obok naszego przedziału z czarnymi zawiniątkami pod pachami by dotrzeć do łazienki znajdującej się tuż za nim. I ja postąpiłam tak samo.
Gdzieś w głębi duszy czułam, że ten rok będzie gorszy od poprzedniego. Miał to być drugi rok bez Freda w szkole, widzianego pomiędzy lekcjami, podczas posiłków przy stole Gryfonów, no i w pokoju wspólnym.
Spomiędzy kartek "Standardowej Księgi Zaklęć: poziom VII" wyciagnęłam malutką fotografię. Znajdowali się na niej Ron i Fred, starszy machał radośnie w stronę George'a robiącego zdjęcie, a drugi okropnie się krzywił będąc pod wpływem działania gigantojęzycznej toffi. Zakryłam tą brzydszą część zdjęcia dłonią i wpatrzyłam się w Freda nieustająco uśmiechającego się do mnie.
- Co tam masz? - Harry uniósł się żeby zajrzeć mi za książkę. Odruchowo przyłożyłam ją do piersi.
- Eee, księgę zaklęć... - wymamrotałam i zaczerwieniłam się. Spojrzałam nerwowo w stronę Rona, na szczęście ten smacznie spał opierając się buzią o ściankę przedziału.
- To widzę, ale co masz w środku? Wpatrujesz się już dobre pół godziny w jeden punkt, nie przewracasz stron i co chwila gładzisz kartkę palcem...
- Nie możliwe. - spojrzałam na niego zdecydowanie, ale widocznie nie przekonało go to. Splótł ręce na piersi i patrzył na mnie w ogóle nie mrugając oczami. Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na siedzenie obok torby.
Nawet nie zdążyłam ponownie spojrzeć na ciemnowłosego chłopaka, a książka jedynie mignęła mi przed oczami. Rudzielec bez problemu otworzył ją na stronie z zakładką, gdzie tkwiła fotografia. Zdołałam tylko cicho pisnąć "Nie!" na znak protestu, który nie został odebrany przez drugą stronę. Wyjął tekturkę wielkości połowy pocztówki, książkę rzucił przed siebie na kanapę obok mnie. Przez około dziesięć sekund przypatrywał się jej ze zmarszczonymi brwiami, po czym zaczął się śmiać bardzo wymuszonym śmiechem. Opowiedział historię związaną z tym zdjęciem, w którą nawet się nie wsłuchałam. Harry wyjął mu ją z dłoni i tylko na nią zerknął. Szybko mi ją oddał wiedząc jaka jest dla mnie cenna.
w końcu nowa notka, nie mogłam się już doczekać. biedna Hermiona, jestem ciekawa co dla niej wymyślisz...
OdpowiedzUsuńSuper piszesz :) Życzę weny. ;)
OdpowiedzUsuń~~Natka