- CO? O co chodzi? - wykrzyczałem jej w twarz.
- Chyba ja powinnam spytać o co chodzi. - powinna, ale gdybym ja sam wiedział o co mi chodziło. Byłoby łatwiej.
- Po prostu... - zastanawiałem się ułamek sekundy co by wymyślić. - przestraszyłem się i uciekłem. To raczej normalna reakcja.
- Wystraszyłeś? - zachichotała i zbliżyła się do mnie. Objęła i pogłaskała po głowie. Wszystkie negatywne emocje odpłynęły wraz z dotykiem jej miękkiej delikatnej skóry na moim policzku.
Jak to ze mną było, że kiedy tylko coś powiedziałem kobiety miękły jak masło?
Z tych rozmyślań wyrwał mnie nagły pulsujący ból potylicy.
- Ludzie próbują tu spać! - to oczywiście był mój zaspany brat bliźniak, który rzucił we mnie pustą butelką po atramencie. Skąd on ją wziął?! - I nie liczcie na to, że się dam udobruchać tym, że ty jesteś praktycznie naga! - udał, że idzie spać dalej, ale po chwili otworzył jedno oko by jeszcze popatrzeć na Angelinę. - No dobra, może być. Ale jak zdejmiesz górę.
- Idiota! - krzyknęła i rzuciła się na niego z pięściami. Dobrze, że biła go tylko żartobliwie, bo wbrew pozorom, ma dziewczyna krzepę, a George w takim wypadku nie skończyłby dobrze.
- Też może być. Całkiem nieźle wygląda to z dołu. - ledwo mógł oddychać przez ciągły śmiech.
Angelina opadła z wycieńczenia obok niego na patchwork zrobiony przez naszą mamę. Przyglądałem się temu ze starej kanapy. Leżeli naprzeciwko siebie, ich stopy znajdowały się przy twarzy drugiego. George podstawił jej swoją pod nos. Szarpanina zaczęła się od nowa.
- To musiało się tak skończyć - mruknąłem pod nosem i już chciałem dołączyć do nich, kiedy usłyszałem szelest spod zagłówka kanapy.
Upewniłem się, że zajmują się sobą i lekko odchyliłem go w moją stronę. Znajdowały się tam listy zaadresowane do mojego brata. Nadane przez... LUNĘ LOVEGOOD!
- Geoooorge... Co to jest? - wertowałem kilkadziesiąt pergaminów starając się wyłapać jak najwięcej informacji. Zerwał się z miejsca i przyłożył z całej siły głową w łóżko znajdujące się nad nim, zaoszczędziłem więc trochę czasu. - Teraz już wiem dlaczego nie wybierasz się z nami... Namioty? George, ty jesteś niepoważny?
Angelina przyglądała się całej tej sytuacji z satysfakcjonującym uśmiechem. Brat rozmasował sobie głowę i już miał ruszyć na mnie, lecz ta przytrzymała go za rękę.
- Chcę wiedzieć wszystko! Luna jest taka słodka. Na pewno świetnie do siebie pasujecie. - Nigdy nie rozumiałem kobiet.
- Wszystko wam opowiem, tylko proszę, Fred, odłóż te listy. To jest korespondencja prywatna, do cholery!
- Dobra, dobra. - rzuciłem ostatni raz okiem na kartki wypełnione koślawym acz bardzo regularnym pismem dziewczyny.
Jejku! Kocham tego bloga! To jest mój ulubiony ff o tej parze! ;* Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńJest mi niezmiernie miło. Prawie się rozpłakałam ze szczęścia. Musisz mi wybaczyć, bo bardzo chcę przeczytać Twój FF, ale nie mam czasu. Przysięgam, że zrobię to w ferie :)
Usuńa jednak! George i Luna <3
OdpowiedzUsuńTak, zachęciłaś mnie trochę tym komentarzem, ale myślę, że zbyt wiele się już o nich nie pojawi. Może w tych późniejszych-późniejszych rozdziałach :))
UsuńŚwietny blog , wpadłam tu za tropem linku na fejsie :d
OdpowiedzUsuńOby tak dalej , kiedy następny post ? )
Jak bardzo chcesz, mogę Ci odpowiedzieć na pytania, ale nie chce mi się nominować następnych. Już bawiłam się w to na innym blogu :))
OdpowiedzUsuńTo akurat było genialne! Wyczuwam awans dla tej notki na ulubiony rozdział tego bloga! :D
OdpowiedzUsuń