sobota, 29 grudnia 2012

IV

Zamknęłam za sobą drzwi i udałam się do łazienki. Świadomość tego, że Fred ma mnie gdzieś stała się bardziej wyraźna. Nic z tego nie będzie. Nie zamierzałam płakać, nauczyłam się z tym walczyć. W końcu odrzucał mnie na każdym kroku. Wystarczyło, że nasze oczy się spotkały i już czułam bijącą od niego jakąś odpychającą energię.
Umyłam twarz zimną wodą. W drodze powrotnej weszłam do pokoju i przebrałam bluzkę, dla pozorów. Kiedy w kuchni spytali, co się stało powiedziałam, że oblałam się wodą. To całkiem do mnie podobne.
Wieczorem, kiedy już wszyscy byli w swoich pokojach leżałyśmy już z Ginny w piżamach pod kołdrami.
- On wie - zadźwięczały słowa rudowłosej.
- Kto wie? O czym? - starałam się udawać głupią.
- Fred. O tobie. A raczej twoim zauroczeniu.
- Zauroczeniu! - żachnęłam się. Przez chwilę panowała cisza.
- Generalnie wszyscy o tym wiemy, tylko Ron nie zdaje sobie sprawy... - szepnęła i odwróciła się na prawy bok żeby mnie lepiej widzieć.
- I co mi z tego? Hm? Co mi z tego, że on wie? - podparłam się na lewym łokciu i spojrzałam na jej piegowatą twarz skąpaną w świetle księżyca.
- Nie wiem, sama myślałam, że wykona jakiś ruch. Nic nie zrobił dzisiaj?
- Był nieco chamski... A może tylko ja tak to odbieram.
- On tak się zachowuje! Kiedy jest zdenerwowany albo mu zależy. Zawsze wychodzi mu zupełnie odwrotnie niż by chciał. - zaśmiała się
- W takim razie to musi być bardzo nerwowy człowiek... A co z Angeliną? Przecież oni są nadal razem.
- Niby tak, codziennie dostaje od niej sowy, ale najwyraźniej na nie nie odpisuje. Jak chcesz pogadam z nim jutro...
- Nie, myślę, że jakoś dam sobie z tym radę i przeboleję. Albo zupełnie dam sobie spokój.
- Jak sobie chcesz - westchnęła i odwróciła się spowrotem do ściany i żadna z nas się już nie odezwała.

1 komentarz: